Zahara- Con Las Ganas

czwartek, 11 grudnia 2014

"Każdego dnia budzimy się piękniejsi, ale tym razem przesadziliśmy" KALENDARZ -2015 r.-

Znamy się chyba ze sto lat i tylko po to przyszliśmy na świat,
by mega figla splatał nam los… Taki mały psikus… Takie małe coś…

Coś co sprawiło, że obce ludki – ludzie dotychczas sobie nieznani,
bez magicznego działania wódki do gustu sobie przypaść zdołali.

Wiadomo – początek nie był zbyt prosty, bo raz ktoś komuś nadepnął na odcisk,
ktoś z kimś wszedł w ostrą wymianę zdań (a dotyczyło to głównie pań,
no bo wiadomo – tu będę szczery – zaczepne kobiece są charaktery).

Lecz wszystkie te małe zatargi i wojny, finał miewały raczej spokojny:
bo albo zdołały po kościach się rozejść i później było: „weź ty mi powiedz
o co praktycznie darłyśmy ryja?” Lecz dużo częściej typowa chryja
koniec swój miała w tej… dyplomacji. Bo czy ktoś miał, czy też nie miał racji
wyrzucał co mu na sercu leżało i mówił: „wal się” lub „Cię poj…”
i wtedy do normy wracało życie (tak, wiem co sobie teraz myślicie…
jakie tu u nas panują normy… lecz czytelniku – Ty bądź spokojny
tu pakiet badań jest okresowych, chociaż nie obejmuje on głowy).

Jesteśmy twórczy i kreatywni. Dla jednych fajni, dla innych dziwni.
A wachlarz naszych zainteresowań jest tak szeroki, że boli głowa:

Pasja to szycie –szyjemy z pasją, lub zajmujemy się fotografią,
charytatywne robimy zbiórki, rowerem jeździmy pod górę i z górki,
stary motocykl złożymy sami, z języków chcemy być doskonali,
biegamy sobie długie dystanse, tworzymy rymy, więc duże są szanse,
że kiedyś coś takiego się zdarzy, że ktoś nas w końcu wreszcie zauważy
i drzwi do kariery staną otworem…

Przecież zadatki mamy dość spore!
Bo przyzna każdy beż żadnych czarów, że warci jesteśmy z milion dolarów!
Tu, co do kwoty korekta drobna: milion nie w grupie – lecz każdy z osobna!

Stąd powstał projekt moi kochani, którego teraz jesteście świadkami:

„CO DZIEŃ BUDZIMY SIĘ CORAZ PIĘKNIEJSI, LECZ PRZESADZILIŚMY DZISIAJ GRUBO!”

Choć zrobiliśmy to po raz pierwszy, zapamiętacie nas pewnie na długo!
Bo w świecie gdzie dużo nudy, szarości, znalazło się kilka osobowości,
które w rzeczywistości szarej postanowiło przekazać dalej
swoje radosne podejście do życia (bez nadmiernego alkoholu spożycia).

Dwa słowa od pani fotograf:

Gdy już projekt był gotowy, powstał problem: Co tu zrobić?
Jaki zastosować podział? Jak miesiące dostosować?
Jak podzielić między ludzi? Kogo ująć mam na grudzień?
Kogo dać na maj? Na marzec?

Wiem niestety doskonale,
że u pewnej części ludzi, podział może „wkurwa” wzbudzić:
„że dlaczego niby ja, zaraz w styczniu widnieć mam?”
Inny powie: „Hej kochana! Czemu twarz ma w lipcu dana?”

Powiem więc: proszę uważać, bo nie będę się powtarzać.
Podział taki a nie inny, ale nikt tu nie jest winny!

- To nie tak, że za brak „cześć” miesiąc maj dla Ciebie jest.
- Tyś mnie nie przepuścił w drzwiach, więc dla Ciebie kwiecień! Bach!

Więc dziewczyny i chłopaki, podział stosowałam taki:
choćbym nawet gryzła glebę, to wam powiem: sama nie wiem!
Czy podoba się czy nie, zakomunikować chcę:
Czy ktoś ma czy nie ma racji - nie przyjmuję reklamacji!


Takie są zasady sesji, że ktoś musi być w niej pierwszy,
równie ważne jest też to, aby pięknie zacząć rok,
stąd na pierwszej karcie ONA. Może niezadowolona
z tego faktu będzie, ale – wszyscy wiemy doskonale:
jeśli projekt ma być WIELKI, to początek ma być PIĘKNY!
Każdy kto odwiedza stronę, stwierdzić może że spełnione
są powyższe założenia. Nawet róż tu nic nie zmienia.
No bo róż ten – jak fakt faktem – tutaj tylko jest dodatkiem…

Toczek to osobne story, bo wydatkiem był dość sporym.
Zwrot miał być do TKMaxu, lecz niestety brakło czasu
(ktoś tu przespał termin zwrotu). Jeśli więc ktoś ma ochotę
nosić toczek na wypasie, niechaj przygotuje kasę
i się skontaktuje z Pati (ten ktoś musi być bogaty).


Miejsce to w Krowiarkach pałac. Aura – prawie doskonała.
Sesja – bardzo klimatyczna. ONA – przyznać trzeba – śliczna…
Lecz się skupcie moi mili, niech sielanka was nie zmyli,
gdyż czas sesji nie był łatwy (choć balony były gratis).
Więc: ekipa co tam była, modły cały czas wznosiła,
aby się modelka miła, z hukiem nie wypierdzieliła!
Bo wiadomo mili moi – rana szybko się zagoi,
a balony rzecz nie prosta tak na szybko jakieś dostać,
już nie mówiąc czarne z różem! A więc, żeby nie przedłużać,
dodam jedną rzecz na koniec: nie jest łatwo od nas odejść.
Pracę nawet zmienić możesz, lecz to wcale nie pomoże!
Boś związana z naszą zgrają, tak jak z ręką Twoją balon…


Pasja szycia –szycie z pasją! Oto jej przewodnie hasło!
(przyznać trza między wierszami – daje radę ze szmatami…)
Kłębkiem nici, igłą jedną cuda czyni – miny bledną!
Gdy do tego doda filc – nie ogarniesz człeku nic!
Ścina sobie materiały, zszywa, dzierga, przez dzień cały,
aż maskotka wyjdzie z tego… Skąd pomysły? Mój kolego
czekaj – zaraz ci odpowiem: ONA ma pomysły w głowie!
(czasem zwiedzi też IKEE, by wzbogacić swe idee).
A cokolwiek ma się zdarzyć, uśmiech zawsze ma na twarzy
od samego prawie rańca! Do różańca, tańca, grzańca,
kraść z nią konie lub się spić! Taka nasza PIN-UP-GIRL!

Kolejne dwa słowa od pani fotograf:

Możesz sobie popsuć zdrowie, gdy chcesz wypożyczyć rower…
Dzwonisz tu i dzwonisz tam, słyszysz: „Tak. Rowery mam.
Lecz nie takie jak wyliczasz. I w dodatku nie pożyczam!”
Włosy rwiesz, paznokcie gryziesz, aż tu nagle jedna wyjdzie
z biura obok kawę robić i się pyta: „Co się głowisz?”
Opowiadasz o kłopotach, ona mówi: „Moja złota!
Swe problemy wyrzuć w krzaki! Bo ten rower… ja mam taki!”
Kamień z serca! Kłopot z głowy! Plan na zdjęcie też gotowy!
(dodam tak na marginesie, pewna że to się rozniesie,
że choć sesja umówiona – była nieco zagrożona,
bo roweru właścicielce prawie że wysiadło serce,
gdyż szmat drogi z domu swego ma do parku chorzowskiego).


Ktoś pomyślałby, że zdjęcia, to nieduże przedsięwzięcia:
ustaw człeka, zrób mu pstryk – no i fotkę mamy w mig!
Lecz ja powiem Ci kolego, nie ma nic bardziej mylnego.
Zadbać trza o rzeczy wiele: jechać w piątek czy w niedziele?
Co mam zabrać, czego nie? Kto pojedzie? No i gdzie?
Na JEJ sesję ustalone wszystko było. I ochronę
nawet miała, by na pieczy mieć kosztowne bardzo rzeczy
(za szesnaście tysi futro – zapłacone nie złotówką!).

Sesja też nie była prosta – trza problemom było sprostać:
był to koniec października, więc już nieco chłód przenikał,
(wprawdzie otulona swetrem – lecz pod spodem – mówić nie chcę,
bo mąż może czytać tekst – wiecie jak to potem jest).
Na dodatek w miejscu sesji, non stop jakiś człek się kręcił
Mówiąc: „O! Przepraszam panie! Lecz naprawiam ogrzewanie!”
Ale ONA – cale szczęście – zawodowe ma podejście
i choć sesja utrudniona – pozostała niewzruszona!
Wynik? Spójrz na fotografię!

Pani fotograf:

Wszystkim chcę powiedzieć: GRAZZIE!
Do dziś cieszę się jak nikt – dzięki sesji tej mam filtr!
Gdy go włożę na aparat, to przez szybę mogę zaraz
robić zdjęcia bez obawy, że się w kadrze zjawią zjawy J


Tu odstępstwo będzie małe – pierwsze zdjęcie czarno-białe
(tajemnicy zdradzę krztynę – zdjęcie pierwsze i jedyne,
na dodatek zdjęcie owe jest jedyne portretowe).
Sesja ta wielką iluzją: no bo jak to? ON wraz z bluzą?
ON z powagą na swej twarzy? (kto go nie zna – nie zajarzy J)
Bo firmowym jego znakiem uśmiech jest, a tu – fakt faktem
minę ma – tu teza szczera – że wygląda na boksera…

Został jeszcze temat bluzy (krótko – żeby nie przedłużać).
Bluza była bluzą z ZARY. A jak mówi prikaz stary:
„Hej panowie! Hej kobietki! Zachowujcie proszę metki!”
Więc ze zwrotem był zgrzyt mały, lecz się panie postarały
i bez większych już kłopotów, dokonały w ZARZE zwrotu J


Nie powinien was zaskoczyć błękit JEJ przepięknych oczu…
Lecz musicie mieć pojęcie: to w projekcie pierwsze zdjęcie!
Pierwszy pstryk i pierwsza sesja! Zatem była najtrudniejsza!
Bo to trudne były sprawy: jak się ONA ma ustawić?
Jak ustawić dobrze blendę? Słońce – będzie czy nie będzie?
Może fotka w blasku świecy? Profil, przód czy może plecy?
Biorąc wszystko pod uwagę, zdajcie sobie proszę sprawę,
miejcie proszę to na względzie, że to jedno jest ujęcie!
(każdy kto miał później sesje, fotek swych ma pełny mieszek,
ONA jedno, więcej nie ma – nad czym Pati ubolewa…)


Zważcie proszę moje słowa, bo to sprawa jest bombowa!
Bo te ciało pod tą kiecką, urodziło właśnie dziecko!
A dokładnie – mogę przysiąc – to przed sesją z jakiś miesiąc!
Wy powiecie: „Nie do wiary! To jest jakieś czary mary!”
Ręczę za to własną głową – więc uwierzcie mi na słowo!
Tajemnicą przecież żadną, że kobieta chce być ładną.
A tym bardziej po porodzie – z tym się każdy chyba zgodzi.
Każda chce być sexi mamą – i tu normę wykonano,
bo baldachim… ta sukienka… takie tworzą zestawienie,
że tu każdy facet klęka i utraca prawie tchnienie!


Stary zamek – piękna sprawa, lecz gdy go nawiedza zjawa,
to się robi jakoś strasznie… Ale spójrzcie na nią właśnie…
Zrozumiecie zaraz wszystko – to nie zjawa, lecz zjawisko!
I niejeden powie facet – ONA mogłaby mnie „straszyć” J
Ale czego to zasługa? Sukni z tiulu? Wszak przydługa…
Może kurtka? Sexi pozy? Nie… to nie to moi drodzy…
Myślę, że zjawiska klucz – wyraz twarzy „zimna sucz”…


Może wierzyć nikt nie zechce, ale miała aż dwie sesje!
Pierwsza – w końcu odrzucona – była cała umoczona,
bo – słuchajcie starzy, młodzi – sesja się odbyła w wodzie!
Ale ONA wobec siebie jest krytyczna (czemu? Nie wiem…
Przecież patrząc okiem męskim – wszystko ma na swoim miejscu!).
A że Pati dobra dusza – do niczego nie chce zmuszać,
przyklasnęła tylko w dłonie! „Druga sesja? Będą konie!”

Czy na dobre wyszła zmiana? Nie wiem, bo tu do dodania
są poważne bardzo fakty: może piękne z końmi akty,
ale donieść trza mężowi – wpadła w oko Alojzowi!
(nie wierz JEJ, że Alojz koniem – on codziennie do NIEJ dzwoni J)


Z NIM to ciężka była sprawa… Wpierw na sesje nie przystawał
twierdząc, że to nie dla niego… więc mu mówię: „Mój kolego
zgódź się! Przecież to nie boli! Jej ustawić się pozwolisz,
ona zrobi jedno pstryk i po sesji będzie w mig!”
Zgodził się! Chwała ci Boże! Gdy przyjechał na motorze
w umówione miejsce sesji, to dziewczyny prawie zeszły…
Bo aż kipi testosteron! Laskom w piersi dech zapiera!
I podobno – tabu zdradzę – fotka pachnie wręcz orgazmem!

(lecz słyszałem też opinię, że odczucia z fotki inne:
„sposób w jaki się uśmiecha, sprawia że na podróż czekasz
i pod nosem nucisz sam: „zabiorę Cię właśnie tam”)


Bloga oglądaczu drogi… Oto są najdłuższe nogi,
jakie w Polsce południowej możesz znaleźć – daję głowę!
Widzisz pałac… gorset biały… na ramionach lis wspaniały
i te przez okno spojrzenie… Można takie mieć wrażenie,
że jak się przypatrzysz chwilę, to wygląda… no… na zdzirę…
i do tego ten papieros… Ale chwila! Dymu zero?
Czy to jakieś hokus pokus, że papieros bez obłoków?
Pomyślicie: photoshop… Lecz ja wtedy powiem stop!
Już wyjaśniam Wam kochani: ten papieros nie jarany,
bo – to nie jest tajemnica – ONA zdrowy ma tryb życia.
Biega, ćwiczy, dba o formę.

Dodam jeszcze nim zapomnę,
od płci męskiej te trzy słowa: zdzirowatość się podoba!


„Mamy to!” hasłem tej sesji, bo już zdjęcie jedno z pierwszych
było faworytem Pati – nie potrzebny więc był statyw,
blenda – śrenda i obsługa, innych rzeczy lista długa…
Wystarczyło że by ON! Wszystko więc jak z płatka szło!
Lekko, łatwo, bez kłopotu – wciąż gotowy był do lotu!
A pozował wyśmienicie, jakby całe jego życie
trwało w jednej wielkiej sesji! Bo aż w głowie się nie mieści
jaki on ma w sobie polot! Taki piękny to samolot! J

Zdjęcie? W sepii jest zrobione, by kojarzyć z dywizjonem.
Z Dywizjonem 303.

A na koniec powiem Ci,
że siedzący tam w kokpicie idzie wiershem poprzez życie,
rymy składa w każdą porę (tegoż tekstu jest autorem).


Oto matka jest projektu (fotka może bez efektu,
bo nie widać na niej wiele) ale… moi przyjaciele…
bo JEJ właśnie o to chodzi, by na zdjęciu nie wychodzić!
ONA fach ma fotografa! A wśród nich zasada taka:
„Chcesz być dobrym fotografem – swoje zdjęcia schowaj w szafę!”
(znaczy nie rób sobie zdjęć, nawet gdy masz dużą chęć).
Więc to zdjęcie moi mili, inni ludzie jej zrobili,
a dokładnie koleżanka.

Teraz będzie mała wzmianka
o genezie kalendarza. Tak się czasem w życiu zdarza,
że choć powiązani pracą – ludzie z oczu nam się tracą…
znaczy się zmieniają pracę (a no, zdarza się to czasem).
Więc by o nich wciąż pamiętać, powstał ten oto kalendarz.

(to JEJ pomysł w stu procentach – proszę sobie zapamiętać!)

Dla nas to był okres piękny – te uczestniczenia w sesji,
przebieranki – piękna sprawa! Dla nas była to zabawa!
A najlepsze to, że Pati odkopała w nas pokłady
zakopane gdzieś głęboko. Fotografa sprawne oko
zauważyło takie rzeczy – tutaj nikt mi nie zaprzeczy,
których z pozujących żaden, nigdy nawet nie był świadom!

Co dzień się mijamy w pracy – tam „normalni” jacyś tacy
się widzimy – a tu… proszę! Każda zmienia się we foczkę,
każdy facet to jest ciacho!

Pati! Dziękujemy za to!

FAKT! Zrobiliśmy to po raz pierwszy,
zapamiętacie nas jednak na długo!

„CO DZIEŃ BUDZIMY SIĘ CORAZ PIĘKNIEJSI,

LECZ PRZESADZILIŚMY DZISIAJ GRUBO!”